Korzenie nieba
Recenzja książki „Anioł w miasteczku”
Korzenie nieba
Zofia Ratajczak
Nowy album Kazimierza Wiśniaka to niezwykła kronika wydarzeń kulturalnych w ramach corocznego festiwalu Aniołów w Lanckoronie. Tym razem obcujemy z pieczołowitym opisem działań lokalnej społeczności na rzecz swojego środowiska poprzez zabawę i czynny udział w tworzeniu kultury. Anioł w miasteczku to nie tylko kronika dziesięcioletniej festiwalowej działalności wytrawnych animatorów kultury, to także próba rozważań o sztuce wysokiej, poważnej i dawnej, zarówno sakralnej jak i świeckiej. Niech nie zmyli czytelnika lakoniczność opisu czy pozorne wyręczanie się cudzymi tekstami (jest ich sporo), wybranymi z lokalnej prasy. Dopiero połączenie tych wszystkich źródeł wiedzy daje obraz fascynującego procesu wyłaniania się obyczaju, który ma szansę trwale zakorzenić się w kulturze wyjątkowego miasteczka, jakim jest Lanckorona. Tak po królewsku wynagradzana i chwalona wielokrotnie i przez wielu, tym razem warta jest uwagi z innego powodu. Powaby widowiskowe, zachwycające korowody skrzydlatych przebierańców to podnieta do zadumy nad wartością zabawy, celnego pomysłu edukacyjnego, stwarzania okazji do wspólnotowego świętowania i prezentacji własnego dorobku artystycznego przez wszystkich, którzy mają ochotę być razem.
Co się dzieje, gdy ludzie są we wspólnocie? Zapewne coś ważnego, co wspomaga przemianę wewnętrzną (być aniołem wśród aniołów to zobowiązuje), ale także coś, co zmienia zachowanie, wynagradza monotonię życia codziennego, pobudza do bratania się z twórczością artystyczną. Sztuka łagodzi obyczaje, nawet te, które nie wymagają korekty, ani nowej kindersztuby. Metamorfoza codzienności inspirowana świętami religijnymi, w tym wypadku okresem Adwentu i zbliżaniem się Świąt Bożego Narodzenia, to wartość sama w sobie o duchowym wymiarze, ale zarazem zachęta do popisu w dziedzinie tak prozaicznej, jak sztuka kulinarna, sprzedaż wyrobów rękodzieła lokalnych rzemieślników i artystów na zimowym jarmarku, warsztaty, wspólne ucztowanie. Widać, że z roku na rok pomysłów było coraz więcej, zaangażowanie silniejsze, a przyciąganie gościnnością stawało się bardziej skuteczne.
Te nowe pomysły są godne odnotowania, ponieważ sprawiły, że i kultura wysoka zdobywa sobie prawo obywatelstwa i powoli staje się magnesem przyciągającym bardziej wybrednych poszukiwaczy wrażeń. Prace wystawione w Gminnym Ośrodku Kultury dały, zdaniem kronikarza, jedną z najlepszych od lat wystawę (2006 r.). Z kolei koncert laureata międzynarodowych festiwali muzyki gitarowej, Michała Nagy’ego w kościele „wzbudził tęsknotę za piękną muzyką w Lanckoronie, głuchoniema dotąd Lanckorona odzyskała głos” – zauważa Wiśniak. A projekcja filmów o aniołach wędrujących szlakami po miasteczku? A poezja? – Ta dziedzina bodaj najokazalej prezentowana jest w książce, jakby na specjalnych prawach. Mamy wiersze poetów znanych, np. Ewy Lipskiej, Leszka Długosza, ale i wierszyki okolicznościowe mieszkańców Lanckorony.
Przedstawiciele nauki pragną także dodać splendoru spotkaniom w ramach anielskiego festynu. Historia dziejów Konfederacji Barskiej to specjalność Zbigniewa Lenika, wiedzę o roślinach i ptakach Lanckorony zgromadził dr Zbigniew Mirek, o pszczelarstwie potrafi mówić kompetentnie Franciszek Godula, o aniołach słynny specjalista angelologii Herbert Oleschko. Coraz częściej Lanckorona obierana jest jako dobre miejsce konferencji naukowych.
Jak więc podsumować opisane dokonania, związane z obecnością Anioła w miasteczku? Z całą pewnością jest to proces otwarty na nowe inicjatywy. Widać też wyraźnie coraz większy sojusz ludyczności z potrzebą uczestnictwa w zdarzeniach o charakterze religijnym, władz świeckich z przedstawicielami Kościoła lokalnego.
Autor książki jest skrupulatny w opisie, uważny w obserwacji, życzliwy swoim bohaterom, wierny Lanckoronie. Udział w festynie sprawia mu autentyczną radość. Jego ilustracje proponują wizję aniołków przyjaznych i bliskich ziemi, z doskonałą umiejętnością przemieszczania się w przestrzeni.
Ktoś może zapytać: czy lektura książki nie wywołuje żadnych rozczarowań, niedosytów? Ależ wywołuje. Pierwsze zdanie Anioła… mogłoby być zapowiedzią traktatu metafizycznego. Szczerze mówiąc, owego typu narracji trochę oczekiwałam, ponieważ już w poprzednim albumie można było zauważyć takie sygnały. To pobudziło apetyt na duchową strawę daleką od kultury pop, gdzie anioł staje się maskotką. Rozczarowanie jednak szybko ustąpiło. Pojawiła się zwykła, a następnie niezwykła ciekawość. Nadała ona lekturze tempo i pobudziła myślenie o ważności działań wspólnotowych. W opisie zdarzeń czuje się radość życia wspólnotowego. Baśniowość i realizm, tradycja i współczesność, niebo i ziemia jako metafora zbliżenia sacrum do profanum. Intryguje pytanie: co myślą, co czują i co potem robią uskrzydleni przebierańcy, których z każdym rokiem przybywa; w 2009 było ich 126, a w 2013 już 352.
Nadawany każdego roku w sposób niezwykle uroczysty tytuł Anioła Lanckorony jest ważnym sposobem nie tylko honorowania zasług, lecz także zachętą do publicznej działalności, okazją do tworzenia wzorców osobowych, których bardzo brakuje w dzisiejszych czasach. A działające w Lanckoronie stowarzyszenia: Towarzystwo Przyjaciół Lanckorony, Stowarzyszenia „Na Bursztynowym Szlaku”, „Terra Artis” i „Gościniec 4 żywiołów” dają poczucie pewności, że grudniowy festiwal Anioł w miasteczku zakorzeni się w Lanckoronie na dobre, że stanie się tradycją w pełnym znaczeniu tego słowa.u3
Kazimierz Wiśniak: Anioł w miasteczku, Kraków, 2014